sobota, 18 października 2014

ONE SHOT? Chyba nie...

Dobra...
Ten one shot napisałam wczoraj w nocy.
Internet mi gdzieś uciekł, nie miałam co robić to wzięłam telefon i zaczęłam pisać.
Wyskrobałam coś takiego...
Myślę jednak, iż ta historia będzie mieć kontynuacje.
Mam nadzieje, że się wam spodoba ^^


~~~~~~

     -Mamo! Nie zostawiaj mnie, proszę! - krzyknął mały chłopiec siedząc na krześle przy szpitalnym łóżku.
     -Kochanie, po-poradzisz sobie. Dasz...r-radę.
Odeszła. Jego jedyna radość życia przestała istnieć. Zniknęła w odmętach ciemnego nieba. Popatrzył na cienką, zieloną kreskę na niewielkim monitorze, umieszczonym tuż nad niewielką, metalową półką nocną. Spuścił główkę. Z oczu poleciały kolejne słone łzy. Nie chciał żeby znowu go gdzieś zabrali. Żeby bolało. Wstał z krzesełka i podszedł do okna. Blade słońce schowane za niewielką chmurą usiłowało wyrwać się z jej uścisku i obdarować go swoim ciepłym promieniem. Nic to nie dało. Chłopiec wziął głęboki wdech, który co chwile przerywany był niemym szlochem. Zaciągnął rękaw granatowej bluzy na dłoń i zewnętrzną stroną przetarł mokre policzki. Podszedł do niewielkiej drewnianej szafy pomalowanej białą farbą i wyciągnął z niej niewielką, zieloną torbę podróżną, w której spakowane były już jego rzeczy. Podszedł do drzwi.
     -Będę dzielny, mamusiu. Obiecuje.
Wyszedł zostawiając bezwiedne ciało rodzicielki w szpitalnej sali. Szedł powoli, nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Na końcu długiego korytarza wszedł do srebrnej windy i wcisnął guziczek z białą cyfrą 0. Drzwi się zamknęły. Nie na długo... Po kilkunastu sekundach jazdy znów się uchyliły, a do środka wszedł bardzo powoli, mały blondynek, odwrócony do niego tyłem. Sapał głośno, widocznie zmęczony biegiem. Gdy wejście na nowo się zasunęło Maleństwo spojrzało na niego przerażone.
     -Proszę, nie mów im, że tu jestem! Oni chcą mnie skrzywdzić! Ja nie chcę żeby bolało! - wyjęczał, kręcąc główką i zasłaniając oczka dłońmi. Czarnowłosy, nie wiedząc co zrobić, popatrzył na swoje buty i szepnął -Ja też przed nimi uciekam. Mamusia powiedziała, że oni są niebezpieczni... Pójdziesz ze mną do cioci?
Młodszy spojrzał na niego zaskoczony.
     -Zabierzesz mnie ze sobą?! Dziękujee! - krzyknął uradowany.
Brunet dopiero teraz spostrzegł, że jego nowy kolega ma na sobie tylko szpitalną koszule. Ukląkł na kolankach i wciągnął ze swojej torby szare spodnie i białą koszulkę.
     -Proszę. Załóż to bo nas złapią. - wyciągnął przed siebie bladą rączkę na co Niebieskooki odpowiedział lekkim wzdrygnięciem i krokiem w tył. Po chwili jednak zrozumiał, że chłopiec chce mu pomóc i odebrał prezent. Przebrał się szybko.
   Chłopcy wyszli z windy i ruszyli w stronę wyjścia.
     -Halo! Gdzie idziecie? - usłyszeli za sobą łagodny głos pielęgniarki. Fioletowooki widząc minę blondynka i jego szkolące się oczka, złapał go za rączkę i odwrócił się do młodej dziewczyny.
     -Idziemy do sklepiku, proszę pani!- powiedział z szerokim uśmiechem.
     -Do sklepiku tak? - chwila zastanowienia - No dobrze. Tylko uważajcie na siebie - odrzekła radośnie i odeszła z powrotem do niewielkiego stolika, żeby dopić swoją kawę.
Maleństwa bez słowa wybiegły przed szpital i nie puszczając swoich dłoni poszli na przystanek autobusowy.













PS. Przepraszam za błędy!