sobota, 27 grudnia 2014

Pan Bez Imienny XD

Oi!
Dwa one-shoty opublikowane, podobają się?
A teraz jeszcze zdjęcie mojego nowego przyjaciela XD *serio?!*
Rysunek jest...jaki jest, wybaczcie >.< Napisy totalnie mi nie wyszły... I to jest moja pierwsza 'męska' postać xD Na początku miałam przerysować z internetu ale po kilkudziesięciu minutach spędzonych na szukaniu odpowiedniego obrazka w google, rzuciłam telefonem o koc i stwierdziłam, że rysuje 'na oko' XD No i wyszło jak wyszło...
A zdjęcie robiłam dzisiaj nad ranem...i nie wiem jak się tam znalazły, ale teraz zauważyłam kilka...okruszków *?!* z gumki do mazania... >.< Życie! Czego żeś jest takie okrutne?! XD
A no i ten Chłopiec (tak na niego mówię bo nie ma na razie żadnego imienia... XD) to nowa 'maskotka' bloga. Niedługo poznacie jeszcze kogoś... Ale ten... *Bezimienny* będzie się tu czasem pojawiać, a kiedyś...*cicho!*...no.. kiedyś coś tam...
Jak znajdę dla niego imię to trochę o nim napiszę...
Ta notka jest bezsensu xD


 I bliżej na buźkę...xD Tak...ma warkoczyk. I tak...kapturek na głowie...













Do samego końca

Ostrzeżenia: Brak
Od Yoru: To jest...co to jest? Ekhem... Napisałam to dawno...i takich notek będzie więcej... XD
Tytuł: 



"Do samego końca"




22 października

Czuję, że coś mnie omija. Że jakaś cześć mojego życia wciąż zostaje nieodkryta...Powietrze staje się wtedy ciężkie i nieprzyjemne. Grawitacja się nasila... Nienawidzę tych chwil. Czuję wtedy, że coś jednak straciłam, coś, bez czego moje serce gubi swój naturalny rytm, a wszystkie mięśnie znikają, sprawiając, że moje ciało wygląda jak kilka lat po skończeniu egzystencji. Nie powinno tak być, prawda? Nie powinnam była zostawiać tego tak bez wyjaśnienia...
Myśli mnie zabiją. Już prawie dopięły swego... Ale nic. Nadal będę się śmiać...
Liczę na to, że będziesz ze mną do samego końca...




1 listopada



Czuję się wydarta, z otoczenia... Wyrwana jak kartka białego, niczym śnieg papieru i podarta na kilkanaście samotnych i nikomu nie potrzebnych kawałków. I co dalej? Ogień, popiół, amen, nicość i koniec? Dlaczego. Co? No powiedz mi...





13 listopada

Boję się, że uczucia skumulują się do tego stopnia, że myśli przestaną być racjonalne. Co się wtedy stanie? Jest coraz gorzej, Yua...




26 listopada

Jest tyle możliwości. Tyle dobrze przemyślanych i wiele razy użytych sposobów. Tak dużo argumentów za i tylko jeden przeciw. Więc powiedz mi, proszę dlaczego jeszcze tutaj siedzę? Ktoś mnie potrzebuje? Może nie mam jeszcze miejsca w Piekle? Niebo nie chcę mnie przyjąć?
Nadal nie jest najlepiej... Ale cieszę się, że nikt tego nie widzi. To zdecydowanie koi mój ból... Tajemnica...
Za i przeciw, za i przeciw... Nie ważne. I tak znowu wygra ten jeden jedyny sprzeciw.
Yua... Zabierz mnie stąd...















PS. Śmiać mi się chcę jak to czytam! Główna bohaterka tego czegoś jest naprawdę rąbnięta xD











wtorek, 16 grudnia 2014

Zaśpiewałabym 'Sto lat' ale boję się, że zrobię komuś krzywdę...

Spóźnione życzenia urodzinowe...które są zawarte w tym króciutkim shocie... kieruje do RoseChciałam żeby to było bardziej "magiczne" ale moja wena wyjechała do Tokio w celach słóżbowych. Tak mówiła...ale i tak jej nie wierzę! Kochanka se znalazła i se poleciała >.<   Moje żarty ostatnio zeszły na psy, wiem...

Więc...
Wybacz spóźnienie i nie skazuj na wieczne potępienie, proszę ;D





Ostrożnie stawiając stopę za stopą, szła przed siebie z głową uniesioną w stronę granatowego nieba. Z każdą kolejną sekundą jej uśmiech stawał się coraz bardziej szczery, a z oczu przestawały płynąć blado-niebieskie krople. Dziwnie znajome sny wciąż szumiące w głowie szybko przeistaczały się w jasne promienie oczywistego szczęścia, którego do tej pory nie była w stanie zaakceptować. Przejrzysta woda zasłaniająca jej różowe oczy bezgłośnie uwalniała je ze swojego błagalnego uścisku.

Wszystko co prowadzi Cię do celu...

Delikatna dłoń pokryta fioletowymi płatkami przesunęła się powoli po gładkiej tafli marzeń, zapraszając do tańca wszystkie istoty zaginionego światła. Jasne włosy porwane przez poranny wiatr zagłuszyły oznaki wschodzącej gwiazdy dnia. Licząc następne nieugięte modlitwy utrwalone na dnie czystego jeziora, błądząc po ścieżkach wyznaczonych przez nocne zasady bez nazw, już zawsze będzie śpiewać ten sam niezmienny, wiecznie szczęśliwy czas.

...jest tym za czym zawsze powinnaś iść.




Rose życzę Ci żeby wszystkie życzenia, które kiedykolwiek choć przez kilka, krótkich sekund zagościły w Twojej niezwykłej i zawsze pełnej niesamowitych pomysłów (nie zaprzeczaj! ;) główce wreszcie znalazły kąt w rzeczywistości, która Cię otacza i zostały tam na zawsze ^^

Yoru









PS. Mam nadzieje, że ten shot nie wyszedł zbyt...śpiewnie...

sobota, 29 listopada 2014

I'm wide awake...

Przybywam do Was ze zdjęciami, które zrobiłam już dawnoo temu i jakoś tak o nich zapomniałam...
Miałam dodać je na pingera ale znowu jakaś 'awaria' mi wyskakuje to tam tylko zapowiedź...








PS. Możecie włączyć sobie muzykę...





I'm wide awake...
I'm wide awake...






I'm wide awake
Yeah, I was in the dark
I was falling hard





With an open heart
I'm wide awake
How did I read the stars so wrong?






I'm wide awake
And now it's clear to me
That everything you see






Ain't always what it seems
I'm wide awake
Yeah, I was dreaming for so long





I'm wide awake
Not losing any sleep
I picked up every piece





Falling from cloud nine
Crashing from the high
I'm letting go tonight
Yeah I'm falling from cloud nine









sobota, 18 października 2014

ONE SHOT? Chyba nie...

Dobra...
Ten one shot napisałam wczoraj w nocy.
Internet mi gdzieś uciekł, nie miałam co robić to wzięłam telefon i zaczęłam pisać.
Wyskrobałam coś takiego...
Myślę jednak, iż ta historia będzie mieć kontynuacje.
Mam nadzieje, że się wam spodoba ^^


~~~~~~

     -Mamo! Nie zostawiaj mnie, proszę! - krzyknął mały chłopiec siedząc na krześle przy szpitalnym łóżku.
     -Kochanie, po-poradzisz sobie. Dasz...r-radę.
Odeszła. Jego jedyna radość życia przestała istnieć. Zniknęła w odmętach ciemnego nieba. Popatrzył na cienką, zieloną kreskę na niewielkim monitorze, umieszczonym tuż nad niewielką, metalową półką nocną. Spuścił główkę. Z oczu poleciały kolejne słone łzy. Nie chciał żeby znowu go gdzieś zabrali. Żeby bolało. Wstał z krzesełka i podszedł do okna. Blade słońce schowane za niewielką chmurą usiłowało wyrwać się z jej uścisku i obdarować go swoim ciepłym promieniem. Nic to nie dało. Chłopiec wziął głęboki wdech, który co chwile przerywany był niemym szlochem. Zaciągnął rękaw granatowej bluzy na dłoń i zewnętrzną stroną przetarł mokre policzki. Podszedł do niewielkiej drewnianej szafy pomalowanej białą farbą i wyciągnął z niej niewielką, zieloną torbę podróżną, w której spakowane były już jego rzeczy. Podszedł do drzwi.
     -Będę dzielny, mamusiu. Obiecuje.
Wyszedł zostawiając bezwiedne ciało rodzicielki w szpitalnej sali. Szedł powoli, nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Na końcu długiego korytarza wszedł do srebrnej windy i wcisnął guziczek z białą cyfrą 0. Drzwi się zamknęły. Nie na długo... Po kilkunastu sekundach jazdy znów się uchyliły, a do środka wszedł bardzo powoli, mały blondynek, odwrócony do niego tyłem. Sapał głośno, widocznie zmęczony biegiem. Gdy wejście na nowo się zasunęło Maleństwo spojrzało na niego przerażone.
     -Proszę, nie mów im, że tu jestem! Oni chcą mnie skrzywdzić! Ja nie chcę żeby bolało! - wyjęczał, kręcąc główką i zasłaniając oczka dłońmi. Czarnowłosy, nie wiedząc co zrobić, popatrzył na swoje buty i szepnął -Ja też przed nimi uciekam. Mamusia powiedziała, że oni są niebezpieczni... Pójdziesz ze mną do cioci?
Młodszy spojrzał na niego zaskoczony.
     -Zabierzesz mnie ze sobą?! Dziękujee! - krzyknął uradowany.
Brunet dopiero teraz spostrzegł, że jego nowy kolega ma na sobie tylko szpitalną koszule. Ukląkł na kolankach i wciągnął ze swojej torby szare spodnie i białą koszulkę.
     -Proszę. Załóż to bo nas złapią. - wyciągnął przed siebie bladą rączkę na co Niebieskooki odpowiedział lekkim wzdrygnięciem i krokiem w tył. Po chwili jednak zrozumiał, że chłopiec chce mu pomóc i odebrał prezent. Przebrał się szybko.
   Chłopcy wyszli z windy i ruszyli w stronę wyjścia.
     -Halo! Gdzie idziecie? - usłyszeli za sobą łagodny głos pielęgniarki. Fioletowooki widząc minę blondynka i jego szkolące się oczka, złapał go za rączkę i odwrócił się do młodej dziewczyny.
     -Idziemy do sklepiku, proszę pani!- powiedział z szerokim uśmiechem.
     -Do sklepiku tak? - chwila zastanowienia - No dobrze. Tylko uważajcie na siebie - odrzekła radośnie i odeszła z powrotem do niewielkiego stolika, żeby dopić swoją kawę.
Maleństwa bez słowa wybiegły przed szpital i nie puszczając swoich dłoni poszli na przystanek autobusowy.













PS. Przepraszam za błędy!